Mógłbyś rzec drogi Czytelniku, że opisanie święta pułkowego, powinno przyjść z wielką łatwością każdemu kawalerzyście, który z piórem zbratał się tak samo kordialnie, jako z szablą i ostrogami. No bo jaka w tym trudność? Primo. Nosi się przecież barwy najwspanialszego Pułku w całej Kawalerii, toteż chce się słowami oddać w sposób równie wspaniały Jego święto. Secundo. W święcie każdy kawalerzysta partycypuje osobiście, ergo cóż za problemem jest opisać to co się przeżyło? Żadnym! Tertio. Każde święto pułkowe odbywa się zgodnie z przystrojoną w purpurę, tradycją, a więc uroczystości co roku są pozornie takie same. Ot, co! Zebrała się trójca, to nic tylko siadać i pisać, a spod pióra niech uciekają frazesy rodem z Lermontowa czy Duponta. Niech uciekają, jako bisurmani przed skrzydlatą szarżą! Problem w tym, że zaraz po Wiedniu były Parkany. No i tu właśnie autor tych słów został osaczony, jako jaźwiec w jamie. Osaczony tą właśnie trójcą, która miała mu pomóc i przeprowadzić go przez literacki wąwóz(najlepiej czwórkami). Dlaczego? Autor miał honor otrzymać prawo noszenia barw najwspanialszego Pułku, a więc właśnie nie potrafi wyrazić odpowiednimi słowami tego, co powinien. Zbyt się nadmie, to narazi się na śmieszność, zbyt rzeczowo ujmie, to powieje piechocińską nudą, zbyt utapla w humorze, to może honor splamić, no i bądź tu autorze mądry i pisz sprawozdania.
Najbardziej właściwym wydaje się w tym miejscu zwrot "zgodnie z tradycją" No, bo wszystko odbyło się własnie w zgodzie z nią. Wszystko było takie jak powinno: kawa w Europejskiej, msza w kolegiacie świętej Anny, przemarsz przez ulicę Grodzką, apel poległych pod krzyżem katyńskim, "Śpij kolego...", potem Wawel, nadanie barw, warty nad mogiłami księcia Józefa i marszałka Piłsudskiego, pamiątkowe zdjęcie, finisz w siedzibie krakowskiego magistratu, a wieczorem bal do białego rana(dyspensa była).
Myślisz, że kończę Czytelniku? Ano nie, gdyż w tym miejscu pragnę opisać i podziękować za to, co nas-żółtych ułanów ucieszyło, a co nie co roku się zdarza. W pierwszej kolejności trzeba podziękować, Panu Bogu, który z okazji święta przystroił Niebo w barwę starego złota, ogromnym, marcowym słońcem. Następnie panu pułkownikowi Zbigniewowi Makowieckiemu, który specjalnie na naszą uroczystość przyleciał aż z Londynu. "Panowie, czapki z głów(...)". Kolejno oficerom i żołnierzom WP z jednostek noszących imię księcia Józefa Poniatowskiego, którzy zaszczycili nas kawalerzystów ochotników swoją obecnością. Byłoby rażącym nietaktem, za który można byłoby mnie wyzwać na szable, albo pistolety, gdybym nie wspomniał o orkiestrze wojskowej, która uświetniła nasze święto. Ejże czytelniku. Gdy w równy takt podzwaniających ostróg wybrzmiało "Barwny ich strój", to aż oczy same się szkliły. No i wreszcie należy podziękować wszystkim kawalerzystom ochotnikowm, naszym przyjaciołom z innych oddziałów, że zechcieli tak licznie przybyć na nasze święto. W końcu nie bez kozery pan rtm Ksyk w swych wspomnieniach pisał, że w Kawalerii mimo przywiązania do swych pułków, istniało wielkie poczucie kawaleryjkiej jedności. W 8 Pułku zwykło się wznosić toast za pomyślnośc Pułku, lecz myślę, że podobny powinniśmy wznosić za całą, współczesną brać kawaleryjską: "Kupą mości panowie!"
W czasie tegorocznego święta nadanie barw odbyło się w sposób szczególny, bowiem szablą pana pułkownika Henryka Brzezowskiego, która towarzyszyła mu pod Komarowem. Austriacka głownia, stal z Sollingen, lecz polska oprawa rękojeści wz. 1917. Kwintesencja 8 Pułku Ułanów księcia Józefa Poniatowskiego.
W czasie akademii w magistracie kolejni zasłużeni zostali odznaczeni odznaką Szwadronu Niepołomice, oraz innymi ważnymi dla kawalerzystów ochotników odznaczeniami.
Bal? Bal był comme il faut, jak to mawiały "same grafy i barony"... Rozpoczęty polonezem, w pierwszej parze pan pułkownik Makowiecki wraz z panią rotmistrzową. Po chodzonym kilka walców, a o północy zdrowie konia i żurawiejki, w których nasz przyjaciel z Warszawy, szwoleżer Jakub Szpetulski-Łazarowicz nie ma sobie równych.
W tym miejscu przyjdzie mi kończyć relację ze Święta 8 Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego, której mam nadzieję podołałem i zostawiam ją w twych rękach drogi Czytelniku. Zarówno Twoich bracie po szabli i strzemionach, jak i Tobie przyjaciółko w krynolinach, czy przyjacielu we fraku.
Ku chwale Kawalerii!
kpr. kaw. och.
Krzysztof Marcin Dąbrówka |