23 października 2010 r. w Brzostku zebrał się prawie w komplecie II pluton Szwadronu Niepołomice wspomagany przez dowódcę rtm. Jana Znamca, kolegów Janusza Kozłowskiego, Marka Kutznera, Mirka Rejdycha i Tadeusza Ptaka. Cel oczywiście jeden, świętować tradycyjnego Hubertusa. Od rana podwórko gospodarstwa wypełniało się coraz to nowymi ułanami i ich wierzchowcami. Galantowaniu koni nie było końca, wszak charakter święta zobowiązuje. Mirek Rejdych tak się przejął czyszczeniem Sawanny, że istniała poważna obawa, czy aby skończy do Wielkanocy! Na gonitwę przybyli także współorganizatorzy: Stajnia Galicja z Bieździedzy oraz Stajnia Świerkowe Rancho z Kamienicy Dolnej, której właściciel Krzysztof Świerk zgłosił już akces do naszego stowarzyszenia, czym bardzo ucieszył tych ułanów, którzy od dawna go znają. Krzysztof, wnuk ułana tylko w naszym szwadronie może się całkowicie spełnić! Nie był on jednak jedynym naszym nowym nabytkiem. W Brzostku pojawił się także Krzysztof Kurzawa - właściciel stajni Rancho Hucułek z Dębicy, świetny jeździec i świetny skoczek, który także w najbliższym czasie założy na siebie mundur z mitrą na pagonie i rogatywkę z otokiem w kolorze starego złota! On także kultywować będzie poprzez nasz szwadron rodzinne tradycje kawaleryjskie. Panowie, jakże nam miło powitać Was w naszych szeregach! W Waszych osobach Szwadron Niepołomice zyskuje nie tylko wspaniałych jeźdźców, ale i wspaniałych ludzi. Witajcie pośród nas, dobrze, że tutaj jesteście.
Hubertus miał także i innych gości, to okoliczni rolnicy, miłośnicy koni, którzy na nasze zaproszenie odpowiedzieli "tak" i siłami 6 zaprzęgów konnych dołączyli do naszej zabawy. W samo południe ze Stajni Ułańskiej prosto na brzostecki rynek ruszyła kawalkada jeźdźców i zaprzęgów, a stamtąd w malownicze plenery w poszukiwaniu lisa. Zaszczytna funkcja mastera przypadła gospodarzowi kapralowi KO Piotrowi Staniszewskiemu, kontrmasterem został Ania Winiarska zaprzyjaźniona z brzosteckimi i jasielskimi ułanami bardzo sympatyczna amazonka.. Na wzgórzu nazywanym przez okolicznych mieszkańców Kamieńcem nastąpił kilkunastominutowy postój. Część jeźdźców udała się bowiem na nieodległą łąkę, by wyjaśnić sobie, który koń jest najszybszym. Trwały bowiem co do tej kwestii pewne spory i niejasności. Gonitwa oglądana przez resztę uczestników z pobliskiego Kamieńca zakończyła się sukcesem ogiera Lerno pod Kasią Śliż z OJK Huzar w Jaśle, zaraz za nią byli kawalerzyści Janusz Kozłowski na Olimpie i Tadek Janusz na Jantarze. Te pierwsze zawody oraz odrobina "lokalnego specyfiku" uczyniły nastroje jeszcze bardziej radosnymi. Cała grupa przejechała jeszcze parę kilometrów malowniczymi trasami, które przy pięknej pogodzie rozpościerały się wokół nas pięknymi kolorami złotej polskiej jesieni...
Po ponad godzinnej wyprawie wszyscy dotarli na łąkę przed Stajnią Ułańską, gdzie rozwiązać należało kolejną ważną kwestię, mianowicie kto złapie lisa. Lisem został gospodarz stajni Piotrek Staniszewski, który na Eryku nadjechał z okolicznych krzaków. Donośny głos płynący z głośników oznajmił oczekiwane hasło: "Na łowy!!!" i cała grupa konna ruszyła na biednego lisa. Pogoń komentował zebranym widzom nieoceniony w tym fachu por. Jan Urban - wyjaśniał, tłumaczył i komentował wszystko, co działo się w pogoni. Po trzech norach przyszła wreszcie pora na ostateczną rozgrywkę. Lis jednak sprytnie uciekał, korzystając z doświadczeń innych kolegów ułanów, cały czas po obwodzie łąki, nie dopuszczając nikogo do swojej lewej strony. Janusz Kozłowski wreszcie dopadł Piotrka, ale szarpnął za kitę od prawej strony, więc z dziesiątek gardeł wyrwało się głośne "Nie, nie, nie ma tak, złapał z prawej, nie liczy się!!!". Janusz nawet nie zamierzał dyskutować. Wprawdzie szabel przytroczonych do kulbak nie było, ale "bigosowanie" wpisuje się wszak w polski charakter. Po chwili "lis" ponownie ozdobiony nieregulaminowo zdartą kitą znów ruszył w pole. I znów się zaczęło, dookoła, w prawo, w lewo, znów wokoło. Wreszcie chwila nieuwagi lisa... Na to tylko czekał "stary wyga" Witek Wierzbiński. Jego ogier Mars tym razem nie zaspał jak na gonitwie i ruszył momentalnie za Erykiem, jeszcze parę metrów i kita była już podniesiona w górę ręką nowego Króla Polowania. Gratulację Witku, zrobiłeś to po mistrzowsku! Cieszę się, że za rok to właśnie Ty będziesz uciekał w Brzostku, mam tylko nadzieję, że ucieczka nie potrwa do Wielkanocy! Bo jeśli tak, to zrobimy hubertusa razem z myśliwymi, oni mają na lisy bardziej skuteczne metody! Jeszcze dekoracja, pamiątkowe floo, puchar dla Króla Polowania wręczony przez Burmistrza Brzostku, runda honorowa z Marszem Radeckiego i pierwsza po wojnie gonitwa za lisem w Brzostku przeszła do historii. Ale to nie był koniec zabawy. Pora na następne zawody - potęga skoku. Warto było na nią popatrzeć, początkowo rywalizacja przebiegała leniwie, ale wraz z kolejnymi zawodnikami, którzy odpadali, robiło się bardziej emocjonująco. Wreszcie na placu boju pozostali: dowódca rtm. Jan Znamiec, kapral Piotr Staniszewski oraz "prawie ułan" Krzysztof Kurzawa. Pierwszy odpadł Carbid pod rtm. Janem Znamcem, zaliczając 110 cm. Gra toczyła się już tylko między Krzyśkiem i Piotrkiem. Kiedy Eryk zaliczył 120 cm, wydawało się, że sprawa jest "załatwiona", ale Krzysztof w ostatnim skoku także zaliczył 120 cm. W związku z powyższym drągi poszły aż na 140 cm. Eryk pod Piotrkiem Staniszewskim tylko raz próbował zaliczyć, ale było dla niego za wysoko, koń ten jeszcze nigdy nie skakał takiej wysokości. Kiedy już wydawało się, że będzie remis, w ostatnim skoku Maciek pod Krzysztofem Kurzawą zaliczył 140 cm i tym samym wygrał zawody potęgi skoku.
Teraz przyszła pora na pokazy. Jak zwykle w takich chwilach najpiękniej prezentują się ułan Sławek Baj na Viku i wachmistrz Witold Wierzbiński na Marsie. Wspomagał ich dzielnie dowódca rtm. Jan Znamiec na pięknym Carbidzie oraz Piotrek Staniszewski na Eryku. Zawody kawaleryjskie, jak zwykle piękne i spektakularne, tego dnia musiały jednak zejść na dalszy plan. A stało się to za sprawą zaproszonych zaprzęgów konnych, dla których przewidziane były zawody powożeniowe "O Puchar Burmistrza Brzostku." Byliśmy tutaj świadkami pasjonującego wydarzenia. Furmanki walczące na przygotowanym przez Bogdana Śliża i Stanisława Stasiowskiego torze oraz ich powożący dawali z siebie wszystko, emocje w pewnym momencie przeszły z rolników na widzów, a dalej na sędziów i ułanów. To było niesamowite przeżycie, kiedy mogliśmy obserwować zaangażowanych i walecznych rolników, którzy dawali z siebie wszystko, by tylko dobrze się zaprezentować. Nawet nasz dowódca rtm. Jan Znamiec w krytycznej sytuacji wskoczył na furmankę jako luzak, by tylko jej właściciel mógł wystartować. Obecni na Hubertusie, jedni z najlepszych w tej części Polski powożący, Panowie Wojdyło i Woźnica z SK Hawłowice początkowo uśmiechali się nad nieporadnością niektórych, a po chwili z wypiekami na twarzy wołali: "Dobrze, teraz wiśta i na przeszkodę!!!" Dodam tutaj, że w powożeniu furmankami 3 miejsce zajęli Leopold Noga rolnik z Nawsia Brzosteckiego jako powożący oraz rtm Jan Znamiec, dowódca Szwadronu Niepołomice jako luzak :-). Po tych popisach mdławo już wyglądały zawody powożeniowe "zawodowców", chociaż zaprezentowano naprawdę wysoki poziom umiejętności.
Hubertus zakończyły zawody na najsilniejszą parę koni w przeciąganiu drewnianego klocka i był to ostatni akcent Hubertusa. Teraz jeszcze pozostała zabawa taneczna. Zaprosił na nią wszystkich uczestników Burmistrz Miasta Brzostku pan Leszek Bieniek, który walnie przyczynił się do tak udanej imprezy. Podczas wieczornego spotkania wręczono certyfikaty patronackie Szwadronu Niepołomice stajniom: OJK Huzar w Jaśle Bogdana Śliża i Katarzyny Śliż, Stanicy Kawaleryjskiej Skalnik Olimpii i Tadeusza Mroczków oraz Stajni Ułańskiej w Brzostku, prowadzonej przez Bernadetę, Wojciech i Piotra Staniszewskich. Od tego momentu powyższe ośrodki funkcjonują pod patronatem Szwadronu Niepołomice z prawem używania szwadronowego logo. Wręczono także okolicznościowe dyplomy dla ułanów, które stanowiły podsumowanie ich całorocznego zaangażowania w życie i działanie naszego stowarzyszenia. Dzięki uprzejmości i zaangażowaniu Koła Gospodyń w Brzostku impreza przy suto zastawionym stole potrwała do późnych godzin nocnych...
Wojciech Staniszewski |